Ewangelia oczywiście w symbolicznych słowach mówi o człowieku niesprawiedliwym, że znajdzie się tam, gdzie jest “zgrzytanie i ryk zębów”, bo daleko od Boga tak jest. A o nieletnich Ojcach Kościoła wielu mówi o strachu przed śmiercią i piekłem. Mówią: “Miejcie zawsze pamięć o śmierci”. Te słowa, jeśli je głęboko zbadamy, tworzą strach przed piekłem. Człowiek, starając się uniknąć grzechu, ma takie myśli, aby jego dusza została pokonana przez strach przed śmiercią, piekłem i diabłem.
Wszystko ma swoje znaczenie, czas i okoliczności. Koncepcja strachu jest dobra na początkowym etapie. Jest dla początkujących, dla tych, w których mieszka stary człowiek. Człowiek początkujący, jeszcze nie uszlachetniony, powstrzymuje się od zła przez strach. A strach jest konieczny, bo jesteśmy materialni i sfazowani. Ale to jest etap, niski stopień relacji z boskością. Zobacz tutaj
Niski stopień relacji z boskością
Bierzemy je na transakcję, aby zyskać niebo lub uciec przed piekłem. To, jeśli się przyjrzymy, świadczy o pewnym egoizmie, o pewnym samozadowoleniu. Nie podoba mi się ten sposób. Kiedy człowiek przeszedł i wszedł w miłość Boga, to jaka jest potrzeba lęku? Cokolwiek robi, robi z miłości i to jest o wiele większa wartość. Stawanie się dobrym z lęku przed Bogiem, a nie z miłości, nie jest tak wartościowe.
Kto chce zostać chrześcijaninem, musi najpierw zostać poetą. Jeśli dusza błądzi i staje się niegodna miłości Chrystusa, Chrystus zrywa relacje, bo Chrystus nie chce wokół siebie dusz “grubych”.
Niech nikt cię nie widzi, niech nikt nie rozumie twoich ruchów adoracji wobec boskości. Wszystko to potajemnie, skrycie, jak u ascetów. Pamiętasz, co ci mówiłam o słowiku? W lesie śpiewa. W ciszy. Powiedzieć, że ktoś to słyszy, że ktoś to chwali? Jaki piękny śpiew na puszczy! Widziałeś jak puchnie mu gardło? Tak też jest z tym, który zakochuje się w Chrystusie. Jeśli kocha, “krtań puchnie, gardło puchnie, język cierpi, język staje się owłosiony”. Zajmuje jaskinię, dolinę i żyje Bogiem w ukryciu, “wzdychając z westchnieniami”.
Zwróć się do Chrystusa
Pogardzaj namiętnościami, nie zadawaj się z diabłem. Zwróć się do Chrystusa. Łaska Boża uczy nas naszego własnego obowiązku. Aby ją przyciągnąć, potrzeba miłości, tęsknoty. Łaska Boża wymaga boskiej miłości. Miłość wystarczy, abyśmy znaleźli się w odpowiedniej “formie” do modlitwy. Chrystus sam przyjdzie i wejdzie do naszej duszy, pod warunkiem, że znajdzie w niej pewne rzeczy, które Go cieszą; dobre intencje, pokorę i miłość. Bez tych rzeczy nie możemy powiedzieć “Panie Jezu Chryste zmiłuj się nade mną”.
Najmniejszy jęk przeciwko bliźniemu wpływa na duszę i nie można się modlić. Duch Święty, gdy zastanie taką duszę, nie śmie się zbliżyć.
Prośba, by spełniła się wola Boża; to jest najkorzystniejsze, najbezpieczniejsze dla nas i dla tych, którzy się modlą. Chrystus obdarzy nas wszystkich obficie. Gdy jest choćby odrobina egoizmu, nic się nie udaje. Kiedy Bóg nie daje nam czegoś, o co uparcie prosimy, ma swoje słowo. Bóg też ma swoje “tajemnice”.
Jeśli nie jesteś posłuszny (kapłan – duchowny) i nie masz pokory, to błogosławieństwo (tzn. Panie Jezu Chryste zmiłuj się nade mną) nie przychodzi i jest strach przed oszustwem.
Nie rób z modlitwy (Panie Jezu Chryste zmiłuj się nade mną) obowiązku. Presja może wywołać w nas reakcję, zrobić krzywdę. Wielu zachorowało na tę modlitwę, bo robili ją z naciskiem. I zdarza się, oczywiście, gdy robisz to jako obowiązek. ale to nie jest zdrowe.
Nie trzeba się mocno koncentrować, żeby wypowiedzieć życzenie. Nie potrzeba żadnego wysiłku, gdy ma się boską miłość. Gdziekolwiek jesteś, na stołku, na krześle, w samochodzie, wszędzie, na ulicy, w szkole, w biurze, w pracy możesz wypowiedzieć błogosławieństwo “Panie Jezu Chryste zmiłuj się nade mną”, delikatnie, bez nacisku, bez zaciskania.
W modlitwie liczy się nie czas trwania, ale intensywność
W modlitwie liczy się nie czas trwania, ale intensywność. Módl się nawet o pięć minut, ale oddanych Bogu z miłością i tęsknotą. Można się modlić całą noc i ta pięciominutowa modlitwa może być lepsza. Jest to oczywiście tajemnica, ale tak to już jest.
Człowiek Chrystusa wszystko czyni w modlitwie. A trudności i smutek, czyni z nich modlitwę. Cokolwiek do niego przychodzi, natychmiast zaczyna: “Pan Jezus Chrystus…?”. Modlitwa jest dobra na wszystko, nawet na najprostsze sprawy. Na przykład cierpisz na bezsenność. Wstanie, wyjście i powrót do pokoju, położenie się do łóżka jakby po raz pierwszy, bez zastanawiania się czy się zaśnie czy nie. Skoncentruj się, powiedz benedykcję, a następnie trzykrotnie “Panie Jezu Chryste …?”. i w ten sposób przyjdzie sen.
“Wszystko jest w nas, instynkty i wszystko, a one szukają zaspokojenia. Jeśli ich nie zaspokoimy, kiedyś się zemszczą, chyba że skierujemy je gdzie indziej, do tego, co wyższe, do Boga.
Nie stajecie się świętymi goniąc za złem. Odpuść sobie zło. Patrzcie na Chrystusa, a On was zbawi. Zamiast stać za drzwiami i odpędzać wroga, pogardzaj nim. Czy zło nadchodzi tędy? Daj nam łagodne wyjście z tego miejsca. To znaczy, że zło przychodzi, aby cię obrazić, ty oddajesz swoją wewnętrzną siłę dobru, Chrystusowi. Proszę: “Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną”. On wie, jak się nad tobą zmiłować, w jaki sposób. A kiedy jesteście napełnieni dobrem, nie zwracacie się już ku złu. Stajesz się dobry o własnych siłach, dzięki łasce Bożej. Gdzie w takim razie zło może znaleźć miejsce? Znika!
Czy czujesz strach i rozczarowanie? Zwróć się do Chrystusa. Kochaj Go po prostu, pokornie, bez żądania, a On cię wybawi.
Nie wybieraj negatywnych sposobów korygowania siebie. Nie trzeba się bać ani diabła, ani piekła, ani niczego. Wywołują one reakcję. Sam mam w nich trochę doświadczenia. Celem nie jest siedzenie, nudzenie się i zaciskanie po to, by się doskonalić. Celem jest żyć, uczyć się, modlić, iść naprzód w miłości, w miłości Chrystusa, w miłości Kościoła.
Pozostaw wszystkie słabości za sobą, aby duch przeciwny (tj. diabeł) nie zauważył i nie zanurkował, nie przyszpilił cię i nie postawił w stanach zagrożenia. Nie podejmuj wysiłku, aby się ich pozbyć. Dąż z łagodnością i prostotą, bez napinki i niepokoju. Nie mów: “Teraz będę się napinał, modlił, by zdobyć miłość, stać się dobrym itd.” Nie jest dobrze być ciasnym i znudzonym, aby stać się dobrym. Więc będziesz reagował gorzej. Wszystko powinno odbywać się w sposób łagodny, bez wysiłku i swobodnie. Nie mów: “Boże, uwolnij mnie od tego”, np. złości, smutku. Nie jest dobrze modlić się czy nawet myśleć o tej konkretnej pasji. Coś się dzieje w naszej duszy i angażujemy się jeszcze bardziej. Rzuć się w nią z pędem, by pokonać pasję, a zobaczysz wtedy, jak ona cię ogarnie, zaciśnie swój uścisk i nie będziesz w stanie nic zrobić.
Wolność nie jest zdobyta, jeśli nie uwolnimy naszego wnętrza od zamętu i namiętności.
To jest nasz Kościół, to jest nasza radość, to jest wszystko dla nas. I człowiek dzisiaj o to prosi. I bierze trucizny i narkotyki, by dojść do światów radości. Ale fałszywej radości. W tym momencie coś czuje, a jutro jest złamany. Pociera się go, zjada, łamie, piecze. Natomiast drugie, czyli oddanie się Chrystusowi, ożywia go, daje mu radość, sprawia, że cieszy się życiem, czuje siłę, wielkość.
Wielką sztuką jest uczynić to tak, aby dusza była uświęcona. Wszędzie można się uświęcić. W Gminie można się uświęcić, jeśli się chce. W swojej pracy, jaka by ona nie była, możesz być święty. Z łagodnością, cierpliwością, miłością. Wprowadzaj codziennie nowy porządek, nowy nastrój, z entuzjazmem i miłością, modlitwą i ciszą. Nie mieć niepokoju i bólów w klatce piersiowej. Pracować z czujnością, prosto, delikatnie, bez niepokoju, z radością i uniesieniem, z miłosnym usposobieniem. Wtedy przychodzi boska łaska.
Wszystkie nieprzyjemne rzeczy, które zalegają w twojej duszy i przynoszą niepokój, mogą stać się okazją do uwielbienia Boga i przestać cię przytłaczać. Zaufanie do Boga. Nie ma co się starać i wysilać. Cały twój wysiłek powinien polegać na wpatrywaniu się w światło, na zdobywaniu światła. Zamiast więc poddawać się strapieniu, które nie jest z Ducha Bożego, poddaj się chwale Boga.